Po co nam w rodzinie zasady?

Początki MRK – po co nam w rodzinie takie zasady?

Zasady i reguły – niektórzy ludzie je uwielbiają, a inni krytykują, tępią i łamią. Ci pierwsi twierdzą, że porządkują życie. Ci drudzy, że usztywniają, a nawet szkodzą myśleniu i zdrowemu rozsądkowi. Dyskusja, ile zasad w życiu, a ile improwizacji przybiera na sile szczególnie w kwestii wychowywania dzieci.

Jako rodzic, zdaję sobie sprawę, że bardzo trudno o zachowane równowagi pomiędzy nadmierną kontrolą, a brakiem jakichkolwiek ograniczeń. Codziennie potykam się o własne wyobrażenia dotyczące tego problemu. Chciałbym Ci opowiedzieć o czymś co zadziałało u mnie w rodzinie i bardzo nam pomogło.

Czy zadziała też u Ciebie? Tego nie wiem, dlatego zachęcam do sprawdzenia 😉 bo w sumie na tym chyba polega rodzicielstwo – na bezustannym uczeniu się i popełnianiu błędów przy okazji.

Piękne początki i (nie zawsze) piękny ciąg dalszy

Początki związków i rodzin są zazwyczaj radosnym i przyjemnym okresem. Ten stan nie trwa jednak wiecznie, a pojawienie się dzieci często oznacza zderzenie wyidealizowanych wyobrażeń o rodzicielstwie z koniecznością sprostania temu arcytrudnemu zadaniu. Pojawiają się nieprzewidziane trudności, napięcia i konflikty (o porządki, o naukę, o korzystanie z Internetu).

Nie chcę powiedzieć, że to coś złego – problemy i konflikty są nieodłączną częścią życia, unikanie ich za wszelką cenę chyba nikomu nie wyszło na zdrowie. Dużo ważniejsze jest to by w sytuacjach trudnych lub kryzysowych pamiętać o tym, że było już kiedyś dobrze i że może być dobrze. Właśnie dlatego stworzyliśmy Małą Rodzinną Konstytucję (MRK).

Konstytucja przypomina

MRK jest dla nas polisą na przedłużanie i podtrzymanie rodzinnego szczęścia. Podpisana przez wszystkich członków rodziny, wisi na ścianie w widocznym miejscu jako dowód tego, że możemy się wzajemnie rozumieć, nawet jeżeli nie jest to łatwe tu i teraz. Skłania nas do chwili refleksji i przypomnienia o tym, czego chcemy dla siebie nawzajem.

MRK pokazała mi, że nic nie jest dane raz na zawsze. Fakt, że dogaduję się z moją pięcioletnią córką teraz, nie gwarantuje mi, że tak samo dobrze będziemy się dogadywać, kiedy będzie nastolatką.

Zdajemy sobie sprawę, że zaniedbane rośliny więdną, niepielony ogród zarasta chwastami, a ignorowany zwierzak dziczeje. Wszystko co żyje wymaga troski, a przecież relacje są jak żywe istoty – zmieniają się, rozwijają, czasem zatrzymują, ale potrzebują naszej uwagi i pracy by trwać. To wydaje się oczywiste, jednak o oczywistych rzeczach najłatwiej jest zapomnieć. To zapominalstwo ma swoją cenę, czasem wysoką.

Grzech zaniechania

Zaniedbanie relacji jest „cichym zabójcą” rodzin. Zwraca naszą uwagę dopiero kiedy przekroczy masę krytyczną – nagle dowiadujemy się, że nasze dzieci weszły w konflikt
z prawem, nagle znajdujemy na biurku papiery rozwodowe.

Jesteśmy wtedy bardzo zaskoczeni – „przecież był takim dobrym uczniem”, „przecież ani razu się nie pokłóciliśmy”, niestety, takie rzeczy nie dzieją się z dnia na dzień. Są procesem, procesem który mogliśmy w porę zatrzymać ale zwracaliśmy uwagę tylko na to co robimy, a zupełnie ignorowaliśmy to czego nie robimy.

Oczywiście, zauważenie tego czego nie robimy jest trudne, wymaga wysiłku i spojrzenia na sprawy w szerszej perspektywie.

Pisałem MRK z dala od domu, to pomogło mi nabrać dystansu i przemyśleć wiele kwestii związanych z funkcjonowaniem naszej rodziny. Coraz bardziej docierało do mnie ile uważności wymaga codzienność z bliskimi. Lepiej zauważałem również moje własne deficyty, dysfunkcyjne schematy, które chciałem przełamać by jak najdłużej cieszyć się rodzinnym szczęściem.

Samo podpisanie MRK oczywiście niczego nie załatwiło – był to zaledwie początek długiej drogi, procesu, symboliczna deklaracja starań o podtrzymanie rodzinnego ciepła.

Czym MRK jest dla mojej rodziny

MRK to nasz wspólny projekt. Tym się różni „Domokracja” od dyktatury, że bierze pod uwagę potrzeby wszystkich zainteresowanych 😉. MRK dopinguje i zachęca do częstej refleksji związanej z wychowaniem i życiem w rodzinie;

  • Dla mojej żony, MRK ma wymiar symboliczny – spisaliśmy to czym chcemy się kierować w życiu rodzinnym. Nad relacjami pracujemy tak jak w danej chwili jesteśmy w stanie. Jeżeli nas na to stać korzystamy z porad terapeutów, bierzemy udział
    w warsztatach lub wykładach. Podczas takich spotkań rozmawiamy dużo z innymi rodzicami i konfrontujemy się z ich punktami widzenia – jest to dla nas ogromna inspiracja do budowania relacji.
  • Według mojej Mamy, nieocenionej pomocy w pierwszych latach życia naszych córek – MRK jest ważnym przypomnieniem jakimi chcielibyśmy być rodzicami (nawet jeżeli często ponosimy w tej kwestii porażki).
  • Najstarsza córka swoje doświadczenia związane z MRK komentuje tak: „Pamiętam, że Wy rodzice często odwoływaliście się do tego tekstu. Był dla Was ważnym punktem odniesienia. Dla mnie, dziecka, niezrozumiałe było słowo PREAMBUŁA 😊. Jeżeli potrzebowaliście takiego dokumentu to fajnie, że go stworzyliście.”

Jeżeli MRK pomaga chociaż jednemu członkowi rodziny w utrzymaniu równowagi
i budowaniu lepszych relacji – warto ją podpisać…

Bycie rodzicem to umiejętność

MRK zaczęła się jako eksperyment, który się sprawdził – pomimo trudnego rodzinnego
i życiowego bagażu stworzyliśmy trwałą i wspierającą rodzinę.

Mam nadzieję, że MRK zadziała również u Ciebie 😊 Jeżeli idea Małej Rodzinnej Konstytucji Cię zainteresowała zachęcam do przeczytania jej w całości, artykuły znajdziesz na tym blogu. „Polubienie” na facebooku umożliwi ci śledzenie kolejnych wpisów.

Serdeczności i dziękuję Ci za poświęcony czas!

Artur (we współpracy i z pomocą Common Wombat)

Dodaj komentarz