O przepisach porządkowych…
Miło jest spędzać czas w czystym i posprzątanym mieszkaniu. W Naszym Domu staramy się utrzymywać porządek, a kiedy robi się zbyt duży bałagan, sprzątamy po sobie.
Na początku był chaos… A potem tylko gorzej 😊 Każdy, kto próbuje nauczyć dzieci porządku wie, że to czasami zadanie wymagające umiejętności perswazji, dyplomacji, cierpliwości oraz silnych nerwów.
Przepisy porządkowe w założeniu są proste – kiedy robi się bałagan, sprzątamy. Proste? Nic bardziej mylnego! Definicje bałaganu i porządku bywają dla dzieci i dorosłych skrajnie różne. To co dla nas, dorosłych, woła o pomstę do nieba, dla dzieci bywa względnie czystym pomieszczeniem. I nie pomagają argumenty, prośby, kary, zakazy.
Próbując wprowadzić w nasze domowe boje dotyczące porządków nieco poczucia humoru, wymyśliłem kiedyś opowieść o Panu Bałaganie i Pani Porządek (nasza najmłodsza córka miała wtedy 7 lat, najstarsza kończyła 13). Otóż Pan Bałagan rośnie wtedy kiedy nikt na niego nie zwraca uwagi: na początku jest niewielki i prawie nikomu nie przeszkadza. Nie niepokojony przez nikogo szybko rośnie, rozprzestrzenia się na kolejne pokoje, kuchnię i łazienkę. Po jakimś czasie jest już tak duży, że może sobie z nim poradzić tylko prawdziwie bohaterska Pani Porządek. W tym momencie opowieści przyprowadzałem najmłodszą córkę z zamkniętymi oczami przed lustro, pytałem czy chciałaby poznać Panią Porządek, a po uzyskaniu twierdzącej odpowiedzi – prosiłem żeby otworzyła oczy. Wyglądała na zadowoloną! Jednak skuteczność metody z opowieścią o Panu Bałaganie była tylko jednorazowa 😊
Piotr – jeden z czytelników mojego bloga – słusznie zauważył, że sformułowanie „zbyt duży bałagan” nie jest precyzyjne i wręcz zachęca dzieci do badania naszych granic w jego pojmowaniu. Próbowaliśmy więc również metody opisowej, w której definiowaliśmy nasze pojęcie porządku: książki na półkach, podłoga wolna od ubrań, papiery i śmieci w koszu, etc… Jednak ta metoda wymagała wyznaczenia funkcyjnego, pilnującego przestrzegania ustalonych zasad.
Przy wyraźnej przewadze sił dzieci nad dorosłymi – a tak jest właśnie w naszej rodzinie – próby utrzymania porządku wymagają wielu wyrzeczeń, prowadzą do licznych konfliktów i nieporozumień. Cichy kompromis, zawarty jakiś czas temu, polega na zamknięciu drzwi do pokoju młodszych córek, oraz wyraźnie akcentowanej zasadzie utrzymania porządku w częściach wspólnych naszego mieszkania. No cóż – napisać ten artykuł „Małej Rodzinnej Konstytucji” było łatwiej, niż nauczyć dzieci przestrzegania go 😊
Serdeczności!
Artur
Braw dla p. Piotra – kłania się konieczność definiowania Słownik Pojęć Rodzinnych
Słownik Pojęć Rodzinnych to rewelacyjny pomysł! 🙂 Początkowo myślałem o Przepisach Wykonawczych, które uporządkowałyby nieco naszą rodzinną przestrzeń, jednak na szczęście nigdy nie wyszło to poza fazę pomysłu. „Najważniejsze jest to co niewidoczne dla oczu. Dobrze widzi się tylko sercem.” – ten znany chyba powszechnie cytat z „Małego Księcia” najlepiej oddaje sedno każdej relacji. Mała Rodzinna Konstytucja jest próbą opisania tego, co w rodzinach, które mają zdrowe, nietoksyczne korzenie – jest dla wszystkich oczywiste.
Dla mnie Mała Rodzinna Konstytucja stała się wyznacznikiem kierunku, w którym chcę zmierzać w rodzinnych relacjach. Absolutnie nie namawiam do obsesyjnego pilnowania każdego aspektu opisanego w artykułach. A do nieporządku w pokoju mojej córki już się przyzwyczaiłem 🙂 Zdecydowanie wolę zadbać o naszą dobrą relację…