Trudno jest napisać coś pokrzepiającego. Coś co zredukuje niepokój, stres i niepewność wywołane przez wojnę rozpętaną przez Putina na Ukrainie. Trudno jest znaleźć właściwe słowa, które podsycą wiarę w to, że wszystko skończy się dobrze.
Jednak spróbuję…
Mam nadzieję, że wszyscy znajdziemy w sobie odporność na bieżące wydarzenia. Pandemia, kryzys gospodarczy, a przede wszystkim niepewność czy wojna nie rozleje się na całą Europę mogą powodować, że tracimy nadzieję i poczucie sensu.
Jednak żyjemy. Mamy bliskich. Mamy rodziny. Mamy względny komfort, który pozwala nam pracować, uczyć się, studiować, świętować Dzień Kobiet w pobliskiej kawiarni. Mamy gdzie mieszkać. Mamy co jeść.
Czasem codzienność bywa wyzwaniem nie do pokonania Zapominamy o docenianiu faktu, że żyjemy w miejscu, gdzie możemy zawalczyć o marzenia.
Dla siebie. Dla bliskich.
Teraz do problemów codzienności, do konieczności zadbania o rodzinę, doszedł strach o to, czy nasz spokój nie zostanie zburzony jak domek z kart, a walka, zamiast o marzenia czy sportowe trofea będzie toczona o najwyższą stawkę: życie i wolność.
Moje doświadczenie nauczyło mnie, że w każdej sytuacji możemy sięgnąć po niezmierzone pokłady nadziei na to, że pokonamy trudności a strach nie będzie trwał wiecznie.
Nadzieja i troska, kiedy dzielone są z innymi rosną i dodają siły. Niepokój i lęk, kiedy zostają nazwane i wypowiedziane w kręgu przyjaciół – maleją i pozwalają patrzeć na wydarzenia z wiarą w to, że nie jesteśmy sami, i że będziemy w stanie odnaleźć się w każdej rzeczywistości.
Dbajcie o siebie. Bądźcie dla siebie i swoich bliskich wyrozumiali. Rzeczywistość, jakakolwiek by nie była, niech stanie się dla Was wyzwaniem, które, z pomocą przyjaciół i ludzi dobrej woli da się pokonać.
W końcu fakt, że żyjemy, stanowi dowód na to, że nasi rodzice, dziadkowie, praprzodkowie i praprzodkinie nigdy nie stracili wiary w to że dadzą radę!
Trzymajcie się, Kobiety!
W Kobiecych Kręgach Mocy szukajcie wsparcia i dzielcie się swoją siłą.
Bo wojna to męska, nieskończenie destrukcyjna tradycja.
Gdyby na lekcjach historii zamiast o wojnach, zbrojnych powstaniach, władcach i ich podbojach, od małego uczylibyśmy się o życiu codziennym, dobrych relacjach, sposobach podtrzymywania pozytywnych więzi z sąsiadami – być może dzisiaj, wczoraj, przed stu laty, mniej byłoby konfliktów, ofiar, łez i ludzkich tragedii.
Rywalizacja, w której wszyscy uczestniczymy od przedszkola i posłuszeństwo, którego wymaga się od uczniów i podwładnych to kolejne filary gmachów wznoszonych przez despotów i tyranów.
Mała Rodzinna Konstytucja jest odpowiedzią na strach i despotów, których nosiłem kiedyś w sobie. Nieuświadomione emocje, echa toksycznych doświadczeń dorastania w rodzinie noszącej piętno wojny, nałogów, przemocy, skutkowały erupcją niszczycielskiej, mrocznej energii. Pokonanie tego dziedzictwa wymagało bolesnej terapii, i wytrwania w podjętej decyzji o leczeniu chorych ambicji, fałszywego widzenia świata.
Dzisiaj moja rodzina, moi przyjaciele doświadczają podobnego lęku o przyszłość.
Nasz świat jest zagrożony.
„Świat bez wojen… domowych!” to hasło, które ujrzało światło dzienne wraz z pomysłem na opublikowanie naszego małego, rodzinnego projektu. Czy projekt ten przetrwa próbę światowego kataklizmu i zagrożenia wojną, która toczy się kilka godzin drogi od naszego domu?
Wierzę, że tak.
Co mogę zrobić?
Działać, wspierać uchodźców, przekazywać środki lub produkty potrzebne napływającej do nas rzeszy ludzi uciekających z ogarniętej wojna Ukrainy. Na tyle na ile mogę, na tyle na ile potrafię, na tyle na ile mnie stać.
I dzielić się nadzieją na to, że zaczynając od rzeczy małych, takich jak Mała Rodzinna Konstytucja – możemy osiągnąć rzeczy wielkie, takie jak rodzinne szczęście i spokój.
Wasz Naiwny Nieco i Niepoprawny Optymista,
Artur